Film oparty na prawdziwej
historii.
Rodzina Samanthy staje na skraju
bankructwa. Zdesperowana kobieta w tajemnicy podejmuje pracę prostytutki, by
utrzymać dom.
Nie zobaczyłam w tej kobiecie
desperacji. Ale to raczej nie dziwota, skoro tych problemów finansowych, które
pchają biedną bohaterkę do parania się najstarszym zawodem świata, nie widać.
Owszem, na początku pojawia się rozmowa na temat zaległych rachunków i rat
kredytu, a także tego, że dziecko nie może pójść na zajęcia futbolowe, ale to
tyle. Zabrakło mi obrazowych wahań przy sklepowej półce przynajmniej.
Sama praca prostytutki wydaje
się przypadać kobiecie do gustu. Oprócz pierwszego nerwowego dnia i oczywiście
wymiotowania w drodze do domu, uśmiech nie schodzi jej z ust. Przy tym po
pierwszym dniu wpada pożalić się koleżance (która jakoś oszczędna jest w
empatii), a potem z szerokim uśmiechem wpada do domu z garścią prezentów dla
dzieci – bo teraz ich stać.
Oczywiście w pracy jest najlepszą z
najlepszych i w niedługim czasie ustawiają się do niej kilometrowe kolejki.
Chyba twórcy zorientowali się,
że nie będą w stanie ukazać dramaturgii tej historii i przez to na samym końcu
dodano wątek, w którym główna bohaterka zaczyna uzależniać się od narkotyków. A
nim się wątek dobrze zaczął, to się skończył, ot taki tam fragment włożony na
siłę.
Puenta jest taka – nawet jeśli
spotka cię ostracyzm, gdy ludzie odkryją, że parasz się prostytucją, to mąż i
tak da ci kolejną szansę, a żony korzystających z twoich usług mężczyzn,
przyjdą do ciebie z prośbą o rady damsko-męskie.
Generalnie kupa. Historia zbyt
spłycona, żeby mogła być dobra.
W 2012 na podstawie filmu powstał
serial pod tym samym tytułem, z opinii widzów wynika, że jest znacznie lepszy
niż film. Został jednak zdjęty z ekranów po dwóch sezonach.
0 komentarze:
Prześlij komentarz